Przez sprawiedliwość człowiek się nie zmieni. Sprawiedliwość jest dla satysfakcji tego, który ją wymierza.
Miłosierdzie jest po to, by dać człowiekowi szansę przemiany. bp Grzegorz Ryś
Wstęp
Biskup Grzegorz Ryś napisał:
Przez sprawiedliwość człowiek się nie zmieni. Sprawiedliwość jest dla satysfakcji tego, który ją wymierza.
Miłosierdzie jest po to, by dać człowiekowi szansę przemiany.
Piłat został powołany na strażnika sprawiedliwości. Zawiódł. Ale Bóg wykorzystał jego słabość, by wejść na drogę miłosierdzia. Dziś pójdziemy nią razem z Jezusem, by nauczyć się od Niego czynić miłosierdzie.
Stacja I: Jezus na śmierć skazany
Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste…
Grzeszących upominać
Kiedy kogoś bardzo kochamy, pragniemy uchronić go przed najmniejszą nawet krzywdą. Chronimy nasze dzieci, troszczymy się o najbliższych. Nie pozwalamy im bawić się zapałkami, mówimy – jedź ostrożnie, uważaj na siebie, załóż czapkę. Czasami z przyzwyczajenia, wręcz podświadomie.
Ale gdy chodzi o złe postępowanie, o ich ducha, powstrzymujemy się. To przecież takie dobre dziecko, taki wspaniały mąż, taka kochana siostra. Przecież nic takiego się nie dzieje. Nie chcemy źle o nich myśleć, nie chcemy ich zirytować, naruszyć ich wolności.
Co to jest grzech? Księga Powtórzonego Prawa mówi: Za Panem, Bogiem swoim, pójdziesz. Jego się będziesz bał, przestrzegając Jego poleceń. Jego głosu będziesz słuchał, Jemu będziesz służył i przylgniesz do Niego [Pwt 13, 5]. Zatem grzeszyć to inaczej: zgubić drogę.
Czy kocham wystarczająco, by kogoś ze złej drogi zawrócić?
Czy kocham wystarczająco, by go chwycić za rękę i poprowadzić?
Na tych, którzy zejdą z górskiego szlaku, nierzadko czeka śmierć. Tym razem skazany został Jezus. Czy zmarnujemy tę ofiarę? Pozwolimy na naszych bliskich wydać wyrok śmierci?
Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste zmiłuj się nad nami.
Stacja II: Jezus bierze krzyż na swoje ramiona
Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste…
Nieumiejętnych pouczać
Jesteś coraz starszy. Wiesz coraz więcej. Skończyłeś szkołę, jedną, drugą, trzecią. Masz doświadczenie: zawodowe i życiowe. Wszyscy oczekują od ciebie podejmowania mądrych decyzji, dzielenia się swoją wiedzą, a jednocześnie… w pracy, w telewizji, w internecie, nawet wśród znajomych, pojawia się cała rzesza ludzi, która chce ci powiedzieć, jak żyć lepiej, dłużej, zdrowiej, piękniej.
Jesteś coraz starszy. Wiesz coraz mniej. Jak masz poprowadzić swoją rodzinę, uczniów, pracowników, skoro sam nie jesteś pewny swoich wyborów?
Powiedz: nie umiem. Powiedz: nie potrafię. Powiedz: nie znam drogi.
Jezus bierze krzyż na swoje ramiona, bo tylko On potrafi go udźwignąć. Wyrusza jako pierwszy, bo tylko On zna drogę. Wzywa tych nieumiejętnych, tych, którzy nie boją się szukać odpowiedzi, tych, którzy wiedzą, że po czyichś śladach idzie się łatwiej.
Ale Jezus mówi też: Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje! [Łk 9, 23b] Tyle razy słyszeliśmy to wezwanie! A ono znaczy też: czyń ślady dla tych, którzy idą za tobą. Nie, nie ty wyznaczasz szlak, to zrobił już Chrystus. Ale ty, niczym górski przewodnik, możesz tym szlakiem prowadzić innych, chronić ich przed niebezpieczeństwami i nieustannie wskazywać na cel wędrówki.
Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste zmiłuj się nad nami.
Stacja III: Pierwszy upadek pod krzyżem
Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste…
Wątpiącym dobrze radzić
Codziennie możemy usłyszeć ludzi, którzy mówią: Bóg nie istnieje. Ja nie wierzę, to nie dla mnie. Albo: wierzyłem, ale Bóg mnie zawiódł. Czasem pytają: co ty właściwie w tym Bogu widzisz? Co ci daje to chodzenie do kościoła, ta modlitwa, ta religia?
Wątpliwości to część naszego życia. Nikt przed nimi nie ucieknie. Jak sobie z nimi poradzić?
Wiara to zaufanie, które rodzi wierność. Wierność nie jest prosta, zwłaszcza wtedy, gdy przeżywamy trudności. Ale tylko będąc wiernym doświadczamy wspólnie i tych dobrych, i złych chwil. Tylko będąc wiernym Bogu możemy zaświadczyć, że jest On godny zaufania, godny zawierzenia.
Wiara to zaufanie, które rodzi posłuszeństwo. Tyle w nas przekory, ciekawości, buntu, tyle własnej inicjatywy! Czy nie szkoda marnować tyle energii… Ale tylko będąc posłusznym Bogu możemy zaświadczyć o tym, że Jego plan dla nas naprawdę przynosi owoce.
Wiara to zaufanie, które rodzi nadzieję. Tak często nam jej brakuje. Tak często nie widzimy wyjścia. Tak często odbijamy się od ściany do ściany. Ale tylko pokładając nadzieję w Bogu możemy zaświadczyć o tym, że nic jeszcze nie jest stracone.
Wiara to wreszcie zaufanie, które rodzi oczekiwanie. Jezus umrze, zmartwychwstanie i da nam życie wieczne, ale na razie… jest w drodze. Upada pod ciężarem krzyża, tak jak my upadamy codziennie pod ciężarem wątpliwości. Czy już wiesz, jak sobie z nimi poradzić?
Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste zmiłuj się nad nami.
Stacja IV: Pan Jezus spotyka swoją Matkę
Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste…
Strapionych pocieszać
Są chwile, w których naprawdę nie wiesz, co powiedzieć. Kiedy spotykasz matkę chorego dziecka, młodego wdowca, zrozpaczoną żonę, zgnębionego męża, człowieka, który stracił dom lub pracę… słowa zawodzą.
Jak możemy pocieszyć, jak odpowiedzieć na pytanie: dlaczego?
Maryja zapewne znała Słowo z Księgi Izajasza: Bo myśli moje nie są myślami waszymi ani wasze drogi moimi drogami [Iz 55, 8] – ale czy pocieszało ją to, że istnieje Boży plan, że Bóg wie, co robi i że skoro jest dobry – to Jego myśli i Jego drogi na pewno przyniosą nam błogosławieństwo?
Nie. Maryja cierpiała, bo cierpiało jej dziecko.
A ona nie mogła nic zrobić. Mogła jedynie bezsilnie patrzeć na ciężki krzyż, na upadki, na krew i pot, na cierniową koronę… i być silna dla Niego.
Czasem to naprawdę wystarczy. Czasem czekamy tylko na to, by ktoś usiadł obok nas i w milczeniu wziął nas za rękę albo poklepał po ramieniu. Czekamy na tego, kto będzie szedł obok nas, mimo znużenia, mimo własnych problemów… tylko po to, abyśmy nie musieli iść sami.
Jezus przyszedł na świat jako Emmanuel, to znaczy – Bóg z nami.
A ty, z kim jesteś?
Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste zmiłuj się nad nami.
I ty, któraś współcierpiała, Matko Bolesna przyczyń się za nami.
Stacja V: Szymon z Cyreny pomaga dźwigać krzyż Jezusowi
Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste…
Krzywdy cierpliwie znosić
Kto cię dziś zirytował? Kto cię wczoraj skrzywdził? Kto, bez wątpienia, jutro lub pojutrze nadwyręży twoją cierpliwość lub zrani? Kto?
W twojej głowie pojawiają się imiona i twarze konkretnych osób. Wracają sytuacje i emocje. Ból, gniew, irytacja, zniechęcenie, rozczarowanie.
Większość tych ludzi spotkasz jutro znowu. Niektórzy czekają na ciebie w domu, a może klęczą teraz obok ciebie. Co masz zrobić?
Przebaczyć, naiwnie licząc na to, że to się już nie powtórzy?
Dlaczego to ty masz być cierpliwy, skoro jesteś krzywdzony?
Co masz zrobić?
Możesz zaprotestować. Możesz się odsunąć. Możesz też pomóc Jezusowi nieść krzyż, który pełen jest niezawinionego cierpienia.
Często jedynym skutecznym rozwiązaniem jest zatrzymać krzywdę na sobie. Nie pozwolić jej przejść dalej, na innych. Nie odpowiadać złem na zło.
Naiwne? Głupie? Niedzisiejsze?
Szymon Cyrenejczyk to ktoś taki jak ty, taki jak ja. Wyszarpnięty z tłumu, nieprzygotowany, ani lepszy, ani gorszy… On podejmuje decyzję: będę niósł ten krzyż z Jezusem z Nazaretu. Krok za krokiem. Poniosę to cierpienie na Golgotę. A ja? A ty?
Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste zmiłuj się nad nami.
Stacja VI: Weronika ociera twarz Jezusowi
Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste…
Urazy chętnie darować
Być cierpliwym, znosić krzywdy… to już trudne zadanie. A to jeszcze nie koniec – mamy przebaczyć. Mamy przebaczyć chętnie.
Czy to już nie jest przesada? Czy to w ogóle może być szczere? Nie, tego już nie potrafię.
Do Mnie należy pomsta. Ja wymierzę zapłatę – mówi Pan – ale: Jeżeli nieprzyjaciel twój cierpi głód – nakarm go. Jeżeli pragnie – napój go! […] Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj! [Rz 12, 19b-21]
Czy mam więc prawo do złości? Ten, kto mnie zranił, to mój brat. Ta, która sprawiła mi ból, jest moją siostrą. Moje emocje, tak ludzkie przecież, czy są silniejsze od mojej miłości do nich?
Czy umiem powiedzieć – przebaczam, chcę ci ofiarować dobro w zamian za wyrządzone przez ciebie zło?
Podejść do nich, tak jak św. Weronika do Jezusa, i otrzeć ich twarze? Zdobyć się na gest czułości i troski?
Może potrzebuję czasu.
Może potrzebuję doświadczyć tego, jak Bóg przebacza mi moje grzechy. Za każdym razem tak samo kochający, za każdym razem tak samo stęskniony za mną.
Wiem jedno – kiedy już w sercu poczuję chęć, by darować urazy, kiedy przebaczę i okażę miłość, moją nagrodą będzie Boże odbicie. Takie, jak na chuście św. Weroniki. Obym tylko potrafiła je zachować.
Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste zmiłuj się nad nami.
Stacja VII: Drugi upadek pod krzyżem
Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste…
Modlić się za żywych i umarłych
Drugi upadek.
Za pierwszym razem wiedziałeś, co robić. Co powiedzieć. Jak pomóc. Teraz już nie.
Drugi upadek zawsze jest boleśniejszy. Dopiero co zagoiły się pierwsze rany, a powstają kolejne. Jeszcze echo powtarza: to tylko jeden raz, ja już nigdy więcej… a tu – rozczarowanie.
Mówisz: pomodlę się za ciebie i następuje chwila niezręcznej ciszy. W powietrzu zawisa niewypowiedziane pytanie: Nie chcesz czy nie potrafisz mi pomóc? Co mi da ta twoja modlitwa?
Od kiedy Jezus na krzyżu modlił się za nas: przebacz im, żaden grzech nie jest zbyt wielki dla Bożego miłosierdzia.
Od kiedy Jezus na krzyżu zwyciężył śmierć, żadna nadzieja nie jest zbyt śmiała.
Od kiedy Jezus na krzyżu dał nam wolność, przebaczenie win, nowe życie – żadna prośba nie jest zbyt wielka. On przecież już dał nam wszystko.
Dlaczego więc modlimy się tak często, a tak rzadko wierzymy w siłę naszej modlitwy?
Modlitwa nie musi, nie powinna być ostatnią deską ratunku. To narzędzie pierwszej pomocy.
Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste zmiłuj się nad nami.
Stacja VIII: Jezus spotyka płaczące niewiasty
Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste…
Głodnych nakarmić
Wzruszasz się, widząc ludzkie cierpienie. To takie niesprawiedliwe, że dzieci muszą głodować, chorzy cierpieć, a ofiary wojny uciekać ze swoich domów, miast i krajów. Powinniśmy móc coś zrobić! Ktoś powinien coś zrobić! Ale… przecież nie możemy. A nawet gdyby ktoś coś mógł, to i tak nie uratuje wszystkich. To bez sensu. Pozostaje nam się wzruszyć…
Kiedy zaprosiłeś sąsiadów lub znajomych na kolację, żeby mieć pewność, że zjedli coś przed snem?
Kiedy zrobiłeś o jedną kanapkę więcej, żeby podzielić się z kolegą w pracy?
Kiedy wpłaciłeś choćby drobną sumę na konto fundacji zajmującej się dożywianiem dzieci – w Polsce, w Afryce, gdziekolwiek ta pomoc jest potrzebna? 10 zł – tyle kosztuje posiłek dla dziecka z chorobą głodową.
Nie pomożesz wszystkim. Ale nie płacz, tylko działaj. Jeśli ktoś powinien coś zrobić, to właśnie ty bądź tym kimś.
Nie musisz robić rzeczy wielkich. Rób małe rzeczy z wielką miłością. [Matka Teresa z Kalkuty]
Dostrzegaj małe potrzeby.
Ten, którego nakarmisz, jutro może znów będzie głodny, ale dziś będzie cię błogosławił bardziej niż ten, nad którym będziesz płakał.
Ten, którego nakarmisz, jutro może doświadczyć odmiany swojego losu na lepsze – ale dziś to ty jesteś częścią Bożego planu dla niego.
Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste zmiłuj się nad nami.
Stacja IX: Trzeci upadek pod ciężarem krzyża
Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste…
Spragnionych napoić
Jedno, drugie, trzecie nieszczęście. Grzech. Strata. Upokorzenie za upokorzeniem.
To chyba koniec. Coraz bardziej brakuje powietrza. Brakuje sił. Już nie ma po co wstawać. Nic się nie zmieni.
Nie ma dookoła nikogo, kto podałby szklankę wody. Wody, która orzeźwi, napoi, obmyje.
Czy to nie śmieszne – ciało człowieka składa się w większości z wody. Kiedy więc widzisz kogoś spragnionego, brakuje mu cząstki życia. Cząstki samego siebie.
„Piękne jest miłosierdzie przychodzące w czasie utrapienia, jak chmury deszczowe – w czasie posuchy”, mówi Księga Mądrości Syracha [Syr 35, 24].
Rozejrzyj się dookoła.
Z kim jutro napijesz się kawy?
Komu podasz szklankę wody?
Z kim wyjdziesz przed dom, kiedy zacznie padać deszcz?
Nawet najpiękniejszy budynek zawali się, jeśli nie będzie w nim odpowiedniej ilości cegieł lub zaprawy.
Jeśli nie napoisz spragnionego, on też upadnie.
Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste zmiłuj się nad nami.
Stacja X: Jezus z szat obnażony
Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste…
Nagich przyodziać
Mówisz: mam wspaniałego męża, piękną żonę. Mam zdolne dzieci. Mam szybki samochód i wygodny dom. Mam świetną pracę. Mam ciężką chorobę, mam długi, mam złośliwą teściową, mam dość.
Ale którą z tych rzeczy masz naprawdę?
Od kogo dostałeś to, co masz?
Czy na pewno sam zdobyłeś wszystko, co posiadasz?
Jezus obnażony z szat pokazuje nam, że tak naprawdę nie mamy nic. Że wszystko, co mamy, może nam zostać w każdej chwili odebrane – te dobre rzeczy, i te złe.
Dlatego tym, co dostajemy, musimy dobrze zarządzać. Troszczyć się o ludzi, których mamy w swoim życiu, właściwie wykorzystywać wszystkie dobra. Trudne doświadczenia też musimy przyjąć w odpowiedni sposób – dać się w nich Bogu prowadzić, starać się je rozwiązywać, uczyć się na ich podstawie, nie pozwolić na to, by nami rządziły.
Przede wszystkim jednak trzeba pamiętać o błogosławieństwie, które otrzymał od Boga Abraham – będę ci błogosławił i twoje imię rozsławię: staniesz się błogosławieństwem [Rdz 12, 2].
Jesteśmy błogosławieni po to, by samemu stać się błogosławieństwem dla innych. Otrzymujemy, by przekazywać dobro innym. Jesteśmy doświadczani, by innych przez doświadczenie móc przeprowadzić.
Stajemy przed Bogiem nadzy, by innych móc przyodziać.
Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste zmiłuj się nad nami.
Stacja XI: Jezus do krzyża przybity
Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste…
Podróżnych w dom przyjąć
Czym jest dla ciebie luksus?
Chwilą czasu tylko dla siebie, drogim jedzeniem, zagranicznymi wakacjami?
Czym jest dla ciebie zwykła wygoda – może czymś, czego już nawet nie dostrzegasz? Miękką kanapą, wieczorem ze znajomymi przy grillu, podróżowaniem własnym samochodem, a nie zatłoczonym autobusem?
Życie nie zawsze okazuje się wygodne. Nie zawsze możemy mieć ten upragniony święty spokój.
Tak jak Jezus cierpi przybity do krzyża, tak i my musimy wyruszyć w drogę pełną niewygód. Przyzwyczaić się, że często będziemy musieli rezygnować z naszych planów, z naszego spokoju, z naszych osobistych luksusów. Musimy wyruszyć w podróż, której celem i drogowskazem jest krzyż. A jednocześnie pamiętać o naszych współtowarzyszach: otoczyć ich troską, zadbać, by w tej drodze nie ustali… tych podróżnych – w dom nasz przyjąć.
Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste zmiłuj się nad nami.
Stacja XII: Jezus umiera na krzyżu
Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste…
Więźniów pocieszać
Za kraty nie wpada zbyt wiele słońca. Codziennie ten sam sufit, to samo łóżko, to samo tykanie zegara.
Codziennie te same czynności.
Kim on jest – przestępcą, odsiadującym słuszną karę?
Zwykłym człowiekiem, który wpadł w rutynę i nie potrafi odnaleźć już radości życia?
To nie ma znaczenia.
Tak jak prorok w Księdze Izajasza jesteśmy posłani, by opatrywać rany serc złamanych, by zapowiadać wyzwolenie jeńcom i więźniom swobodę, aby obwieszczać rok łaski Pańskiej. [Iz 61, 1-2]
Jezus umiera na krzyżu, aby każdy z nas został uwolniony: z przyzwyczajeń, grzechów, cierpienia, wszelkich win.
Kim jesteśmy? Co mamy na sumieniu?
To nie ma znaczenia. Dziś obwieszczamy rok łaski Pańskiej, Rok Miłosierdzia.
Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste zmiłuj się nad nami.
Stacja XIII: Jezus z krzyża zdjęty
Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste…
Chorych nawiedzać
Cierpienie uszlachetnia.
Cierpienie to wartość.
Cierpiąc, łączymy się z Bogiem.
Tak. To wszystko prawda, ale najłatwiej ją wypowiadać, nie patrząc w oczy cierpiącej osoby.
Kiedy ktoś cierpi, jak możemy mu ulżyć? Nie jesteśmy w stanie zabrać jego choroby, ani odpowiedzieć na pytanie: dlaczego. Ani: kiedy się to skończy.
Możemy przyjść, usiąść, porozmawiać, nawet pożartować… Na stole położyć pomarańcze, otulić chorego świeżą pościelą.
Możemy być z nim, przy nim i dla niego – zdjąć go z krzyża jego cierpienia. Pokazać, że jest w bezpiecznych rękach. Nie, nie naszych – Bożych.
Niech przez nas zostanie rzeczywiście nawiedzony: Bożą obecnością.
Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste zmiłuj się nad nami.
Stacja XIV: Jezus do grobu złożony
Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste…
Umarłych pogrzebać
Wiara ukazuje nam Boga, który dał swojego Syna za nas i budzi w nas zwycięską pewność, że to prawda: Bóg jest miłością! W ten sposób przemienia w nas niecierpliwość i nasze wątpliwości w pewną nadzieję, że Bóg trzyma w swoich rękach świat i że mimo wszelkich ciemności On zwycięża. Papież Benedykt XVI
Jezus zakończył Drogę Krzyżową. Tak samo i my, każdy z nas, każdy z naszych bliskich, pewnego dnia zakończy swoją drogę. I nieważne, jak bardzo chcielibyśmy zatrzymać przy sobie naszych zmarłych, musimy ich pożegnać i pogrzebać.
Ale Chrystus pokazuje nam, że to nie koniec. Że tak jak Bóg Ojciec oddał swojego Syna, aby ten mógł zwyciężyć śmierć, tak i my oddajemy naszych ukochanych, by mogli wejść do życia wiecznego.
Kiedy kończy się jedna ścieżka, otwiera się furtka następnej drogi.
Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste zmiłuj się nad nami.
Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste zmiłuj się nad nami.
Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste zmiłuj się nad nami.
I ty któraś współcierpiała, Matko Bolesna przyczyń się za nami.